21.6.11
Bell Rouge Mousse
O różu w musie Bell wspomniałam już kiedyś, dawno temu, kiedy dostałam swoje pierwsze wyróżnienie Sunshine Award. Ponieważ jestem w Hiszpanii niemal bez kosmetyków, a to jeden z moich ulubionych upiększaczy policzków, przyszła pora na recenzję starocia, który służy mi wiernie i skutecznie (choć okazjonalnie) od kilku miesięcy.
Okazjonalnie, ponieważ wolę twarz rozświetlać, niż dodawać jej kolorów. Rozświetlacz i róż jakoś nie mieszczą mi się obok siebie na twarzy;). Tutaj, gdzie jest teraz tak bardzo gorąco, róż w kremie wydaje się dobrym rozwiązaniem na wieczorne wyjścia - nie spływa z twarzy, jakby to się pewnie stało z różem sypkim, pudrem i podkładem, a stapia się ze skórą trwale i dyskretnie. Oczywiście, tak długo, dopóki z niej nie... odparuje;).
Miałam obawy, czy kosmetyk nie będzie się na skórze w takich temperaturach warzył. Nic z tych rzeczy! Ładnie trzyma formę, a potem, po kilku godzinach upału, po prostu znika, nie pozostawiając nieładnych plam ani smug. Nie wiem, jak to się dzieje, ale efekt jest jak najbardziej pożądany - bo skoro żadem makijaż nie wytrzyma takiego gorąca, lepiej, żeby w pewnym momencie go nie było, prawda?
W domu natomiast mus spisuje się doskonale i bez żadnego eskapizmu jest na swoim miejscu przez wiele godzin. Z czasem nieco blednie, ale i tak nakładam go bardzo oszczędnie, cieniutką warstwą, by uniknąć efektu klowna. Skóra nim muśnięta (muśnięta dosłownie, bo kosmetyk ma, zgodnie z nazwą, konsystencję lekkiego, piankowego musu) wygląda zdrowo i bardzo naturalnie. Tylko uwaga! Nie należy go wcierać w skórę, bo ma skłonność do wchodzenia w pory i osadzania się na niedoskonałościach. Delikatne wklepanie niewielkiej ilości powinno wystarczyć. Zbyt duża ilość kosmetyku natychmiast "przykleja się" do skóry i wtedy o poprawki naprawdę trudno.
Jeszcze słówko o zapachu - słyszałam, że dziewczyny trochę na niego narzekają. Nie widzę powodu - w pudełeczku kosmetyk pachnie odrobinę chemicznie, ale zupełnie nie nieprzyjemnie, a na skórze jego zapach jest zupełnie niewyczuwalny.
Mus zawiera witaminy A i C.
Na koniec uwaga - producent obiecuje, że to jednocześnie rozświetlacz. Hm... co? Gdzie, jak? Nie bardzo też wyobrażam sobie obiecywane modelowanie nim twarzy. Koralową czerwienią?!
Cena? Cieszy! Mus kosztuje ok. 15 zł za 7 g.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szkoda, że nie pokazałaś jak wygląda na policzkach :) W pojemniczku kolor wygląda bardzo mocno i intensywnie
OdpowiedzUsuńWygląda ciekawie! Też bym go chciała zobaczyć na poliku:).
OdpowiedzUsuńKolorek jest świetny :)
OdpowiedzUsuńrowniez przylaczam sie do prosb o zdjecie na policzku :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie widziałam nigdzie tego różu :P
OdpowiedzUsuńwygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńno właśnie szkoda, że nie pokazałaś jak na policzkach wygląda :) ale wydaje się być bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńjestem wielką fanką kosmetyków Bell :)
http://moodhomme-kosmeetika.blogspot.com/
Właśnie wydaje się być bardzo intensywny :) Ale przy najbliższej okazji go kupię, bo poszukiwałam różu w musie :)
OdpowiedzUsuńfajny kolorek:D jednak chyba się nie skuszę, bo nie używam takich kosmetyków, gdyż mam dopiero 13 lat^^
OdpowiedzUsuńpryk.blogspot.com
Świetny kolor! Ciekawe jak na policzkach wyglada:)
OdpowiedzUsuńotagowano Cię! :))
OdpowiedzUsuńhttp://toaletka.blogspot.com/2011/07/zostaam-otagowana.html
wydaje się interesująco. No i ma piękny kolor!
OdpowiedzUsuńps. Dodaję Cię do obserwowanych i zapraszam na moje rozdanie ("giveaway" po prawej stronie bloga, ) - do wygrania jest DROGOCENNY naszyjnik-serduszko, który bardzo by do Ciebie pasował :)
Poza tym byłoby mi szalenie miło, gdybyś zechciała również mnie obserwować..BARDZO mi na tym zależy.
chocarome.blogspot.com
Otagowałam Cię :)
OdpowiedzUsuńhttp://dezemka.blogspot.com/2011/07/tag-jak-mieszkaja-twoje-kosmetyki.html
OMG, dziewczyny, wielkie dzięki za te tagi...:) a ja tak strasznie dużo teraz pracuję, że nie mam sił już po nocach nic pisać... Może uda się wreszcie w weekend:)
OdpowiedzUsuń