6 godzin na lotnisku w środku nocy to stanowczo za dużo. Wynikiem mojej nierozsądnej oszczędności na biletach lotniczych, która zaowocowała wyborem lotu startującego przed świtem, jest kilkugodzinny nocny pobyt na cichym i pustym lotnisku, gdzie oprócz mnie koczuje (jeszcze 3 godziny, jak to przeżyć…) kilkanaście osób. Od dwóch godzin przemieszczam się wzdłuż i wszerz terminalu, popijam najdroższe kawy, jakie piłam w życiu, i bezskutecznie próbuję połączyć się z najdroższym internetem, o jakim słyszałam. Bezskutecznie, zatem notka powstaje w Wordzie na sucho, a jutro, jeśli Opatrzność pozwoli, przerzucę ten efekt swojej męki do sieci.
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, a o czym mogłabym Wam napisać z pamięci i bez patrzenia do składu i innych ważnych informacji, są moje błyszczyki Chanel, z których jeden stanowi teraz w mojej torebce dowód na istnienie jakiegoś lepszego świata, w którym na pewno nie zrobiłabym sobie krzywdy i nie zaoszczędziła kilkuset (kilkuset? Jeszcze parę kaw i będzie kilkudziesięciu…) złotych na własnej wygodzie i dobrym samopoczuciu. Mam je trzy i służą mi wiernie już kilka miesięcy. Chanel luksus znaczy przecież, prawda.
Ten, na który teraz spoglądam, nosi numer 257. Ma blado- , a zarazem brudnoróżowy kolor i masę brokatowych drobinek, wyglądających w pudełku jak zmiażdżona bombka, ale na ustach dających ładny, niezbyt silnie skrzący efekt. Niestety, roztarte wokół ust bywają bardzo widoczne.
Jeśli jednak obchodzę się z ustami ostrożnie i staram się nie rozmazać makijażu w czasie Wielkiego Jedzenia lub za pomocą szalika, błyszczyk spisuje się bardzo dobrze. Przede wszystkim na bardzo długo bardzo dobrze nawilża usta, co jest jego najważniejszą zaletą. Poza tym daje satynowy, ładny połysk (numery, których tu nie mam ze sobą, 407 i 427, pozwalają z kolei na wodne, bardzo lśniące, sorbetowe wykończenie, idealne na lato) i jest stosunkowo trwały (oczywiście, bez ucztowania!) Do tej pory nie miał smaku ani zapachu – a dziś właśnie zauważyłam, że niestety , coś złego zaczyna dziać się z tym drugim. Może zepsuł się w czasie hiszpańskich upałów? Zapach stał się bardzo ciężki i dość chemiczny, jakby „zwarzony”. Coś podobnego przeżyłam już kiedyś z błyszczykiem Gosha – jeśli to ta sama historia, jestem o jeden kosmetyk uboższa. Swoją drogą, koniec mógł już nadejść – jak wspominałam, kosmetyk służy mi już jakiś czas.
Zanim jednak wyjechałam do Hiszpanii, błyszczyk sprawdzał się bardzo dobrze. Być może kupię więc kolejny – jeśli nie wydam wszystkich pieniędzy na najdroższą kawę z automatu świata i jeśli nadal będę uważać, że ponad 100 zł to niezbyt wygórowana cena za przyzwoity, ale nie rewelacyjny błyszczyk. No i mama mówiła, nie oszczędzaj na biletach…
Współczuję czekania na lotnisku ;/ a błyszczyki wyglądają soczyście kusząco ;)
OdpowiedzUsuńHawa, na własne życzenie tak się załatwiłaś? Wyjazd się przynajmniej udał?
OdpowiedzUsuńKiedyś spędziłam całą noc na lotnisku w Alicante, ponieważ spóźnił się samolot i odjechał mi ostatni autobus, na który miałam bilet (za 30 ojro). Siedziałam na lotnisku sama, miałam 18 lat i nawet nie było automatu do kawy. Pamiętam, że żeby nie zasnąć wychodziłam co 15 minut na papierosa. Nad ranem jak cudem dojechałam do miasta i błąkałam się w nim kilka dobrych godzin zanim odnalazłam dworzec autobusowy (dlaczego nikt tam nie mówił po angielsku? :() byłam już dobre 30kilk h na nogach. Jak tylko cudem kupiłam bilet (o mały włos dostałabym do Wenecji a nie do Walencji) to gdy usiadłam w autobusie zasnęłam jak niemowlak i gdy się obudziłam byłam pewna, że jestem już we Francji. Nie wiem jakim cudem, ale obudziłam się 5km przed Walencją :) Uroki podróżowania samemu ;)
OdpowiedzUsuńnie mam do nich zaufania, ale za to SŁUCHAJ MAMY;) ja ostatnio na pociągu postanowiłam zaoszczędzić i to był BŁĄD!!! Nigdy nie będę w niedzielę na biletach oszczędzać;) i mam nadzieję, że urlop sie udał:*
OdpowiedzUsuń@Vixen - polecam, sprawdzają się nieźle:). Jeśli tylko taka cena za niezły, ale nie GENIALNY błyszczyk, jest do przyjęcia...;)
OdpowiedzUsuń@Cammie - tak, było cudownie...:) Ponieważ jednak będę teraz latać do ES przez kilka miesięcy co miesiąc (tralalala, lililą!), muszę uważać na ceny:(
@Kosodrzewina - współczuję, zwłaszcza tego, że byłaś wtedy taka młoda i pewnie przez to bardziej przestraszona. Mi się zdarzyło raz, że zamiast 13 godzin z jedną przesiadką leciałam kiedyś do Kolumbii z trzema i ponad 24 godziny... Taktak, bilet na samolot za zylion zyliardów ojro po prostu... nie przyleciał. I też byłam młoda, ale na szczęście nie sama;).
@barwy-wojenne - Ja też NIGDY JUŻ nie zaoszczędzę na np. PKP z Wrocławia do Wawy - ostatnio bolało;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale za to mam teraz co wspominać ;) I mam nadzieję, że Twoje wakacje się udały :*
OdpowiedzUsuńHawo, akurat WRO-WAW ma InterCity, więc jak się dorzuci cosik, to w pierwszej klasie luksusy (jka na PKP)... a ja w niedzielę wracałam TLK z Łodzi;) 4 h na twardej ławce w wagonie pełnym ludzi:) nie, nie - jestem za stara i zbyt wygodna na takie "ekscesy"
OdpowiedzUsuńTakże współczuje na lotnisku ;/ a błyszczyki wyglądają super :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję czekania na lotnisku! Na pewno nic miłego.
OdpowiedzUsuńCiekawa historia:) Kolorki błyszczyków piękne. Poza tym bardzo, bardzo podoba mi się Twój banner. Sama go tworzyłaś?
OdpowiedzUsuń@kokosowa-panna - Historia na szczęście zakończona, w czerwcu lecę z przesiadką... 7 godzin, ale za dnia;).
OdpowiedzUsuńMiło mi, że podoba Ci się mój banner. Robiła go dla mnie zaprzyjaźniona graficzka. Służę kontaktem w razie czego, pisz:) (urodowy.blogspot@gmail.com)
Miałam kiedyś ten błysczyk,bardzo dobrze go wspominam.Był świetny,ale cenę ma straszną (jak na błyszczydło);/
OdpowiedzUsuńja raz miałam historie z koczowaniem na lotnisku w hurgadzie, ale nie zwiazany z oszczednoscia, a zima w polsce
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o firmę chanell to miałam z niej tylko płyn do demakijażu - bardzo polecam :-) i mascarę wodoodporną też polecam :)
OdpowiedzUsuńKurczę z reguły się nie maluję ale ostatnio poluję na jakieś ciekawe i dobre błyszczyki.. Przejże ofertę chanel ;-)
OdpowiedzUsuńPoki co nie miałam wątpliwej przyjemności koczowania na lotnisku, ale wiem że mój strach przed lotem wzmaga się wraz z długością oczekiwania na lot, więc współczuję bardzo. Natomiast błyszczyki rewelacyjne sama mam jeden ale bardzo podoba mi się czerwony więc na jednym się nie skończy :P
OdpowiedzUsuń