Obserwują

31.3.11

Błyszczyki MAC (i szminka)


Pamiętacie, jak niedawno wylewałam rzewne łzy nad kończącymi się mi zapasami cieni MAC-a? Dzisiaj chciałam nieco ostudzić ten sentymentalny nastrój i dla odmiany nieco ponarzekać. Otóż powodem narzekania są błyszczyki.

Mam ich również kilka, pozostałych z czasów regularnych MAC-owych dostaw. Mam i jeszcze długo będę mieć, bo stanowczo ich unikam. Są tak słabe, że aż nie do uwierzenia, że produkuje je tak przyzwoita marka. Po kolei, i będzie krótko, bo mam wrażenie, że ja tu czasami głównie marudzę.


1. Po pierwsze, strasznie się lepią. Nieważne, czy to słynący z tego Dazzleglass, czy inna linia - błyszczyki są tak lepkie, jak chyba żadne inne, jakich używałam (serio!), tak bardzo, że kolor, choć nałożony równomiernie, za kilka chwil przesuwa się, gdzie chce, zlepiając się i rolując w jakieś takie dziwne grudki. Są też tak lepkie, że aż gęste i trudno w ogóle o wygodną aplikację. Nie, chcę zaznaczyć, nie używam przeterminowanych kosmetyków!

2. To właśnie wiąże się, niestety, z tym, że kolor rozkłada się bardzo nierówno. Gdzieniegdzie powstają plamy dość intensywnego koloru, gdzie indziej widać nieestetyczne smugi od pociągnięcia aplikatorem, gdzie indziej kolor jest zupełnie przejrzysty.Wszystko to daje bardzo niechlujny efekt.

3. Błyszczyki wysuszają usta. Ich ciężkie, lepkie konsystencje nie stapiają się z skórą ust, tylko pozostają  na jej powierzchni, z czasem wnikając w załamania warg. Po jakimś czasie usta są spierzchnięte i wysuszone, a resztki kosmetyku w zagłębieniach skóry jeszcze bardziej widoczne i drażniące (nie tylko oko).

4. Czasem (podkreślam: czasem, to na szczęście nie reguła) zdarza się, że błyszczące drobinki osypują się i rozmazują, przyczepiając się do skóry brody i policzków i rozświetlając zupełnie nie to, co powinny.

5. Zapach! Te błyszczyki, które nie pachną waniliowo lub w inny, przyjemny sposób, niesamowicie ćwiczą moją wytrzymałość chemicznym "aromatem", przez który wyrzuciłam już z dwie buteleczki. Nie jest przyjemnie używać nowiutkiego kosmetyku, który pachnie, jakby był dawno przeterminowany, prawda?

Jest natomiast szminka MAC, którą uwielbiam - klasyczna, piękna, głęboka. Pochodzi z linii "RED" She Said. Ma lekko malinowy, chłodny odcień, świetnie trzyma się na ustach, nawilża i nie rozmazuje się. Chwilami mam wrażenie, że to mocny brązowy medal na moim prywatnym pomadkowym podium:).


A na marginesie, zobaczcie na jednym z moich ulubionych blogów, co fałszerze robią z błyszczykami MAC - i co usiłują nam wcisnąć!

Kolory na środkowym zdjęciu: na górze od lewej - pierwsza jest kremowa pomadka, której nazwa mi się zamazała, potem wspaniała "RED" She Said i Eclectic Edge A29. Na dole od lewej Virgin Kiss, Naked Frost i Quick Tease.

11 komentarzy:

  1. to ja będę w kontrze - ich błyszczyki uwielbiam, choć cena średnio do nich nastraja... sama mam kilkanaście, od nude po oberżynę i wszystkie mi pasują (no, może poza chromeglassem, po którego użyciu wyglądam jak rosyjska handlara)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham czerwień,dla mnie jest sexi i mega uwodzicielska:)minus jest tylko jeden trzeba mieć baardzo białe ząbki:).Kurcze marzy mi się aby kiedyś w moja łapki dostało się coś tej firmy,u mnie w pobliżu niestety nie ma,ale kto wie,moze kiedyś szczeście się uśmiechnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki:)

    Ja z MACa mam narazie tylko jeden blyszczyk i po twoim poście już wiem, żeby jednak lepiej bacznie się przyjrzeć przed zakupem innych błyszczyków. Ale ja wolę szminki niż błyszczyki:) A szminki z MACa uwielbiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. hawo - po prostu będę pod inne nicki, nazwiska i inne pisać do wygranych. W końcu FB ma być medium, które pozwoli mi dotrzeć do większego grona niż Blogspot;) (mam nadzieję)

    P.S. i chyba mnie natchnęłaś na recenzję błyszczyków - będę ich broniła;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest bardzo otwartyxD

    Bardzo podoba mi się kolor pierwszego zeswachowanego błyszczyka

    OdpowiedzUsuń
  6. @Barwy - broń błyszczyków, broń:). Mam nadzieję, że dla innych dziewczyn są coś warte, skoro tyle kosztują:). A na FB już znalazłam sposób, żeby powiadomić Cię, że ja to ja:)

    @Kleopatre - no ostrożnie. Z mojego doświadczenia wynika, że lepiej MAC radzi sobie z błyszczykami silnie nasyconymi skrzącymi drobinkami. Wtedy nie rozsmarowują się tak dziwnie. Z drugiej strony, niestety, trochę się świecisz wokół ust i bardziej je wysuszają... Może kup sobie za te pieniądze coś innego;)?

    @Wonder-woman - nie każda czerwień eksponuje nieidealną biel zębów! Wybieraj chłodne odcienie, a zęby wydadzą się nawet bielsze niż przy ciepłych, brzoskwiniowych kolorach. Mówi Ci to palacz (i co z tego, że szczotkujący zęby 5 razy dziennie)!

    OdpowiedzUsuń
  7. @Yasminella - no kolory są bardzo ładne, ale dużo gorzej wyglądają na ustach, niestety:(.

    A mój chłopak, jak go poznałam, używał do swojej wrażliwej, suchej i naczynkowej cery kremu Bambino;). Powoli, baaardzo powoli, przekonuję go do bardziej wyrafinowanej pielęgnacji:). I dowiedział się, jaką ma skórę, dopiero niedawno (ode mnie);)!

    OdpowiedzUsuń
  8. Hawo, a mogłabyś nam pokazać jak wyglądają na ustach?

    OdpowiedzUsuń
  9. Lady_flower123 - ok, postaram się, choć to będzie zdjęciowy debiut, więc bądźcie wyrozumiałe...;)

    OdpowiedzUsuń
  10. to ja jeszcze dorzucę ze swojej strony, by z czerwieni wybierać maty bardziej niż odcienie błyszczące - wtedy jeszcze bardziej "ochładza" to zęby (no i, jak pisze Hawa, odcienie zimne zdecydowanie, z domieszka błękitu lub zimnego fioletu)... a błyszczyki pewnie jutro zacznę fotografować...
    a na marginesie - a propos MAC - Red She Said to chyba jedna z ich najbardziej udanych kolekcji (razem z Cult od Cherry). Tam czerwieni były dla wszystkich, nic ryzykownego mimo szalonych odcieni

    OdpowiedzUsuń
  11. ja tam lubię jak blogerki mówią prawdę i nie ściemniają; przecież nie wszystkie kosmetyki są świetne i cudowne

    OdpowiedzUsuń