Kolejny kosmetyk eko, który zrecenzowałam dla zaprzyjaźnionego serwisu Ulica Ekologiczna.
Czyli: ekologicznie i ślicznym opakowaniu.
Balsamy do ust to te kosmetyki, którym trudno się oprzeć, kiedy natykamy się na nie zupełnie nieoczekiwanie – ot, choćby kiedy stoimy w drogerii w kolejce do kasy. Kuszą ładne opakowania, kuszą niskie ceny, bo na szczęście jeszcze przynajmniej kosmetyki do pielęgnacji ust nie kosztują majątku.
Moja kosmetyczka pełna jest uroczych, malutkich tubek, pudełeczek i słoiczków z produktami nawilżającymi usta, które różnią się od siebie właściwie tylko zapachem, smakiem i opakowaniem. Czego więcej od nich oczekiwać? Niemal niczego, ale kiedy trafiam na produkt ekologiczny, cieszę się tym bardziej – mój nieoczekiwany wydatek i nowy kosmetyczny gadżet są wówczas fanaberią bez szkody dla środowiska. Niby nic, ale pomyślmy, ile drobnych przyjemności jednak środowisku szkodzi…
Wyroby brytyjskiej marki Figs and Rouge tworzone są z produktów pozyskiwanych wyłącznie z upraw ekologicznych. Mają certyfikat Soil Association, co oznacza, że zawierają maksymalną możliwą ilość niemodyfikowanych genetycznie składników organicznych, które są biodegradowalne i przyjazne dla środowiska. Tyle dla natury, a co dla nas? W środku zero szkodliwych parabenów i sztucznych aromatów.
Mimo to balsamy pachną pięknie i wyraziście.
Do wyboru są trzy zapachy: różany (to mój!), geranium i połączenie mięty i drzewa herbacianego. Różany pachnie jak… róża, ale kwiatowy zapach wcale nie kłóci się z delikatnymi doznaniami smakowymi. Tych niemal nie ma, czuje się jedynie neutralny smak kosmetyku nawilżającego. Balsam długotrwale i dogłębnie nawilża, nie jest jednak zbyt tłusty i nie rozmazuje się wokół ust, jak bywa w przypadku produktów wazelinowych.
Największy jednak jego plus to śliczne opakowanie. Niewielkie pudełeczko jest zdobione kwiatowym obrazkiem i staroświeckim wykrojem liter. Jakoś samo wpada do torebki, bijąc na głowę nawilżającą konkurencję. Wcale się nie dziwię, że w 2009 roku produkt został wybrany przez magazyn „Natural Heath” najlepszym balsamem do ust.
Kolejny walor to cena: tylko 19 zł – tyle kosztuje w internetowym sklepie So-nature.pl.
mogłabym nie czytać recenzji i zdecydować się na jego zakup tylko ze względu na opakowanie :)
OdpowiedzUsuńAno właśnie, to samo zrobiłam:)
OdpowiedzUsuńmam tak samo jak kosodrzewina- opakowanie totalnie mnie zauroczyło:)))
OdpowiedzUsuńjego opakowanie jest rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Paula
Opakowanie świetnie potem nada się na małe kolczyki albo... no, na coś się nada na pewno;)
OdpowiedzUsuńKiedyś były takie mydełka małe różowe w kształcie (i o zapachu) pączka róży, pamiętacie? JAK TO PACHNIAŁO! Jeśli ten balsam też tak pachnie to chyba zdradzę cytrusy z kwiatkami :)))
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja:)kolejne kuszenie!tymbardziej,ze na produkty do ust jestem malo odporna...
OdpowiedzUsuń